Książki można pisać - o książkach opowiadać. Także za pośrednictwem zdobywającego coraz większą popularność formatu vloga.
Blogi książkowe, czy też blogi czytelnicze, są tak bardzo powszechne w polskiej blogosferze, jak strony modowe, chociaż te zdecydowanie łatwiej i szybciej przebiły się do ogólnej blogosfery, czego dowodem ranking Kominka, tak czy inaczej BookBlogerzy tworzą duża grupę wśród użytkowników internetu. Ale nie o tym miałam pisać.
BookTube to przejście na kolejny stopień dzielenia się swoją pasją - innymi słowy robimy vloga o książkach. I muszę przyznać, że ta działalność rozwinęła się bardzo w strefie anglojęzycznej, zaś w naszej polskiej jutubsferze raczej raczkuje.
Po namyśle uznałam, że przekrojowe przedstawienie ciekawych booktuberów będzie najlepszą formą ugryzienia zjawiska o tak szerokiej skali.
1. Anglojęzyczny BT w bardzo małej pigułce.
Jest to tak duże zjawisko, że jakakolwiek próba ogarnięcia go zapewne by się nie udała - nie w warunkach domowych. Dlatego z prawdziwego labiryntu wybrałam kilku vlogerów do prezentacji, którzy wcale nie muszą być tymi najciekawszymi.
Books and Quills - wspominam o niej chyba tylko dlatego, że była pierwszym booktuberem, z którym się zatchnęłam (taki trochę sentyment). Dodatkowo jest to dziewczyna, która urodziła się w Holandii i od jakiegoś czasu mieszka w Londynie, wiec nie jest stricte anglojęzyczną osobą.
Katytastic - mój numer jeden w BT. Oglądam większość jej filmików, opowiada ona z taka pasją i zaangażowaniem, że nie potrafię jej nie lubić. Opowiada też o swoim pisaniu i przygodach z NaNoWriMo (czyli National Novel Writing Month - o tym nieco więcej w okolicach listopada), co jest równie ciekawe jak same książki.
Ariel Bissett - kanadyjska przedstawicielka BT. Jest jeszcze bardziej entuzjastyczna niż Kat, a do tego mówi bardzo mądrze - i to jest główny powód, dla którego ją oglądam (czasami tylko słucham). Zgadzam się w dużej mierze z jej poglądami, np. na czytniki i książki papierowe.
Podczas mojej podróży po BookTubie zahaczyłam też o takie panie jak: Little Book Owl, polandbananasBOOKS (myślałam, że może to ktoś z Polski, ale okazało się że nie), Bookables, Elizzie books czy the Readables. Opisywanie ich mija się jednak z celem - wszystkich ciekawskich odsyłam do internetów: pogrzebcie sobie na własną odpowiedzialność.
Męska część vlogosfery książkowej nie wzbudza we mnie tak dużego entuzjazmu, wymienię tutaj dwóch przedstawicieli: Jessie the reader i The Book Tuber. Ich zachowanie w stylu "jaki ja jestem fajny" mnie przeraża i zwyczajnie nie potrafię przebrnąć przez ten rozkoszny słowotok. Ale warto wspomnieć, żeby nikt nie pomyślał, że gadanie przed kamerą o książkach to domena kobiet.
Duża część anglojęzycznych booktuberów tworzy profesjonalne filmiki, w wysokiej rozdzielczości, z dobrym oświetleniem i porządnym dźwiękiem. Widać, że wkładają w to sporo pracy i zaangażowania, a ich pasja nie mija i nie słabnie.
Niestety mam wrażenie, że to głownie fani paranormali, młodzieżówki, YA, New Adult (tak, jest coś takiego, i nie potrafię nawet tego skonkretyzować) i fantastyki jako takiej. Dodatkowo większość pozycji powtarza się u poszczególnych vlogerów i zwyczajnie trudno jest znaleźć coś ciekawego.
2. Polski BT.
Zjawisko zdecydowanie mniejsze - w końcu jesteśmy tylko jednym krajem (wiec jak tu się porównywać do anglojęzycznego świata?) i czytamy mniej. Z tego też faktu wypływa druga cecha rodzimego booktubera - zabawa w profesjonalizm jest dla nas droższym zajęciem, dlatego też i filmiki cierpią często na brak dobrej jakości.
Przeszukując YT miałam nieszczęście trafić na dziwne dzieci, którym się chyba w czterech literach przewróciło, ale udało mi się wyłuskać piątkę wspaniałych.
Z kamera wśród książek - jedyny pan na polskiej scenie. Nie jestem do niego zupełnie przekonana, ale ponieważ współpracuje z TVP to uznałam za mój obowiązek wstawić go do zestawienia.
Librocubicularists - najwięcej filmików w sferze BT, i widać że robi to z pasją. Zdecydowanie moja ulubiona polska booktuberka.
Book Reviews - najbardziej profesjonalny kanał, jednak filmów jest jak na lekarstwo, a sama czytelniczka jakoś nie wpadła w mój gust.
Esa czyta - również sporo filmików na kanale. Zaletą są recenzje książkę nietypowych - takich, których nie znajdę na co drugim blogu książkowym.
Bookinistka - nadal początkująca, mieszkająca za granica (jestem na 99% pewna, ze to UK) - śledzę bardziej z ciekawości, i podobnie jak wyżej, ze względu na to, że przedmiotem jej filmików są zupełnie nietypowe tytuły.
3. Nie tylko vlogi.
Nie byłabym sobą jakbym nie dorzuciła jeszcze czegoś. O książkach opowiada również jeden z vlogerów kanału Geek & Sundry - Tigermonkey (wydaje mi się, że już nie pojawia się w głównym pasmie vlogerów, ale nadal tworzy filmy pod ich szyldem).
I dwa kluby książkowe: Vaginal Fantasy Hangout (romanse dla dorosłych z pogranicza fantastyki) oraz Sword and Laser (fantastyka w ogóle i w szczególe). Odnośniki odsyłają do grup obu klubów na goodreads, gdzie można znaleźć też ich filmiki omawiające konkretne książki, ale również wywiady i rozmowy z autorami.
4. Wnioski i przemyślenia.
Co fajnego jest w BookTubie? Głownie to, ze nie muszę czytać recenzji, nie muszę skupić oczu na skaczących literkach po kolorowych tłach. Mogę zwyczajnie skupić się na czyimś głosie i posłuchać wrażeń z lektury czegoś nowego. I osłuchuję się z akcentami angielskimi (a to akurat jest u mnie na czasie).
Oczywiście grzebanie we vlogach sprawia, że samemu by się chciało. Ale takie plany, to na daleką przyszłość.
Trzymajcie się ciepło i poręczy. Do następnej przegadanej notki o niczym.
Oglądałam kiedyś kilka odcinków Sword and Laser i właściwie na tym kończy się moja znajomość tematu. Muszę do tego wrócić, sprawdzę też wymieniane przez Ciebie kanały anglojęzyczne; polskich trochę się boję, ale z ciekawości pewnie też zajrzę.
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu mam gdzieś z tyłu głowy myśl, że chciałabym mieć vloga kulturalnego, ale pewnie małe są szanse, że zrealizuję tę koncepcję. Raz, że przygotowanie, nagranie, zmontowanie etc. to masa czasu i zachodu (a nagrywanie kamerką z laptopa i wrzucanie jak leci to jednak nie mój styl), a dwa, że pewnie stres by mnie zeżarł przed kamerą. :D No i trzy, że pewnie oglądałoby to z dziesięć osób.
Ja bym oglądała :) Mnie też to intryguje, trochę zachęca, trochę przeraża - niestety wychodzę z przekonania że mam twarz radiowca i głos gazeciarza, co nie dałoby pewnie dobrych efektów. Gdybyśmy miały siebie blisko, to mogłabym Ci bez problemu montować materiał - wprawdzie robiłam to tylko w radiu (tylko dźwięk) i dawno temu, ale jak widziałam "montażystę" w lokalnej telewizji, gdzie odbyłam dawno temu praktyki, to u mnie miałabyś profesjonalną robotę ;)
UsuńDlatego bardziej skusiłabym się na coś w formie Vaginal Fantasy - fakt, to nie vlog, ale format ciekawy.
Hmm, to kolejny argument za przeprowadzką do UK... :D
OdpowiedzUsuńChoć uwielbiam Felicię, to akurat VF nie oglądam. Tzn. widziałam jeden odcinek na próbę, a potem zrezygnowałam, bo raz, że tematyka nie moja, a dwa, że jakość obrazu i dźwięku za kiepska i się męczyłam.
Jak się będę kiedyś bardzo nudzić, to może i nagram coś na próbę, ale to raczej dalsza przyszłość. :)
Z tą jakością się muszę zgodzić, dlatego ja zazwyczaj słucham tylko (bo to przecież też długaśne jest) i patrzę jak Bonnie nalewa całą butelkę wina do jednego kieliszka ;) Jakość słaba jest też dlatego, ze to google od razu na YT przesyła (jestem pena na 99%), za to sam format jest moim zdaniem genialny. To samo wykorzystali przy tworzeniu Story Board (też ze stajni Geek & Sundry), w którym pisarze mówią o pisaniu, a spotkanie prowadzi Patrick Rothfuss (ten co napisał "Imię wiatru" i "Strach mędrca").
UsuńWidziałam kilka filmików Esy, która czyta i podobała mi się ich forma ;) ogólnie jednak zaczynam czuć się trochę nie na bieżąco - vlogi to dla mnie ciągle nowatorstwo i raczej ich nie oglądam, a tymczasem za moimi plecami powstała taka potężna społeczność ;) w każdym razie osobiście wolę jednak formę pisaną :)
OdpowiedzUsuńTeż nie jestem na bieżąco, bo vlogi poznałam kilka miesięcy temu, i raczej oglądam w wolnych chwilach i nie wszystko.
UsuńSporo rzeczy się dzieje w internetach i poznanie wszystkiego jest jak wyprawa do Góry Przeznaczenia ;) Chwilowo zaprzyjaźniam się z innymi miejscami i zjawiskami, o czym pewnie w niedalekiej przyszłości można będzie tu przeczytać - będziesz mogła być bardziej na bieżąco (no chyba, zę to ja jestem teraz w tyle i rzucę czymś, co wszyscy dobrze znają).
Ktoś scharakteryzował New Adult jako YA z przekleństwami i seksem ;). Dla mnie ta kategoria to trochę chłyt marketingowy.
OdpowiedzUsuńDla mnie też. Takie dzielenie i rozdrabnianie - czasami niepotrzebne. I nawet nie wiem czy YA to powieść młodzieżowa, czy jednak nie, bo przecież jest też middlegrade....
Usuń